Autor: E. Craft, S. Olsen
Tytuł: Flower, jak kwiat
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Ilość stron: 320
"Ulotna miłość zdarzasię znacznie częściej niż miłość do grobowej deski."
Ona miała plan. Wtedy spotkała jego…
Osiemnastoletniej Charlotte nie w głowie chłopaki, randki i wielkie miłości. Ma jasno określony plan i dopnie swego. Pójdzie na studia, zrobi karierę, udowodni coś rodzinie, a przede wszystkim sobie. Przecież zawsze wiedziała, czego chce, a zwłaszcza, czego chce uniknąć – głupich, nastoletnich zauroczeń, złamanego serca, niechcianej ciąży. Gdy w jej życiu pojawia się ON, nagle o wszystkim zapomina…
A zjawia się znikąd. Wkracza do jej świata bez uprzedzenia czy pytania. Z dnia na dzień wywraca jej poukładane życie do góry nogami. Ale takim chłopakom się nie odmawia. Tate jest przystojny i pewny siebie. Ma niski, zmysłowy głos, za którym – jak się okazuje – kryje się niejedna tajemnica. Czy Charlotte go posłucha? (Którego głosu posłucha Charlotte? Tate’a czy swojego serca?)
Flower jest historią uczucia, które nie powinno rozkwitnąć. To zderzenie dwóch, zupełnie różnych światów. To w końcu miłość, która – jak zwykle – przychodzi niespodziewanie i przynosi ze sobą trzęsienie ziemi.
Kolejna powieść romantyczna. Niby nic takiego sądząc po opisie, jednak tytuł i okładka tak mnie oczarowały, że pomyślałam sobie "Dlaczego nie?" No więc w końcu wpadła mi w ręce i zabrałam się do czytania. Jak to w romansach bywa - jest dziewczyna i chłopak. Ona nie chce się umawiać, on nalega i stara się zdobyć jej względy. Charlotte jest dobrą i uczynną dziewczyną z jasno wyrysowaną przyszłością, której nie chce zaprzepaścić z powodu jakiejś tam głupiej miłości. Tate jest natomiast tajemniczym chłopakiem, który zakochuje się w Charlotte od pierwszego wejrzenia, Ma on jednak jeden sekret, który może poróżnić do końca ich dwoje. Czy mimo to zaryzykują i czy Charlotte odkryje, jaka jest prawda?
Jakoś tak od dłuższego czasu bardziej lubię czytać romanse i tego typu książki niż fantasy. Chyba potrzebuję od nich przerwy, ale jestem pewna, że wkrótce do nich wrócę. A tymczasem...
Flower, jak kwiat jest którąś z kolei książką przeczytaną przeze mnie o tematyce romantycznej. Naprawdę - przeczytałam tak dużo tego typu powieści, że nie byłam pewna, czy ta może mnie jeszcze czymś zaskoczyć. A jednak zaskoczyła mnie na pewno fabułą. Bardzo podoba mi się, że tytuł jest w taki sposób wymyślony, że idealnie dopełnia się z miejscem wydarzeń, w którym wszystko się w sumie zaczęło. Ma on też głębsze znaczenie, ale nie powiem jakie, bo zdradziłabym całą historię.
Bohaterzy byli tacy w sumie "przeciętni", ale nie do końca. W każdym z nich była jedna taka rzecz, która oddzielała ich od innych ludzi. Sama książka opisuje, jak łatwo jest się zatracić w uczuciu, że wręcz niemożliwe jest utrzymanie kontroli nad swoim życiem. Daje do zrozumienia, że nawet jeśli unikamy czegoś z całych swoich sił, to to i tak prędzej czy później nas dopadnie i wszystko potoczy się tak, jak ma się potoczyć. Miłość niszczy i ciągnie w dół, żeby później wszystko naprawić i doprowadzić do porządku.
Podsumowując, książka sama w sobie ciekawa, ale nie powiedziałabym, że jakaś wybitna. Ot taka sobie powieść na rozluźnienie i odpoczynek. Nie miałam takiego uczucia, że jest mi smutno z powodu zakończenia książki, jak mam przy większości książek. Powiedziałabym, że rozstałam się z nią za "porozumieniem obu stron". Nie żałuję, że ją przeczytałam, ale szczerze stwierdzam, że jest dużo innych książek zdecydowanie bardziej wartych zapoznania.
Moja ocena:
5,7 / 10