Tytuł: It ends with us
Autor: Colleen Hoover
Tłumaczenie: Anna GralakWydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 352
"Nie ma czegoś takiego jak źli ludzie. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, którzy czasami robią złe rzeczy."
Czasem te osoby, które najmocniej nas kochają, potrafią też najmocniej ranić.
Lily Bloom zawsze płynie pod prąd. Nic dziwnego, że otworzyła kwiaciarnię dla osób, które… nie lubią kwiatów, i prowadzi ją z pasją i sukcesami. Gdy poznaje przystojnego lekarza Ryle’a Kincaida i rodzi się między nimi wzajemna fascynacja, Lily jest przekonana, że jej życie nie może być już lepsze.
Tak mogłaby skończyć się ta historia. Jednak niektóre rzeczy są zbyt piękne, by mogły trwać wiecznie. To, co się kryje za idealnym związkiem Lily i Ryle’a, jest w stanie dostrzec jedynie Atlas Corrigan, dawny przyjaciel Lily. Kiedyś ona była dla niego bezpieczną przystanią, teraz sama potrzebuje takiej pomocy. Nie zawsze jesteśmy bowiem dość odważni, by stanąć twarzą w twarz z prawdą… Szczególnie gdy przynosi ona tylko cierpienie.
Młoda kobieta z mnóstwem ambicji zakłada swoją kwiaciarnię. Po dosyć trudnym i ciężkim dzieciństwie trudno jej znowu zaufać ludziom. Jednak pewnego dnia spotyka Ryle'a - przystojnego, tajemniczego neurochirurga. Powoli zyskuje sobie jej sympatię, a i ona nie pozostaje mu obojętna. Ale nic nie jest tak idealne, jak mogłoby się na pozór wydawać. Oboje mają swoje sekrety przeszłości, które będą w stanie zrujnować im przyszłość. Czy pokonają wszystkie przeciwności losu i znajdą szczęście?
"Żyjemy tylko przez określony czas, więc musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby jak najlepiej wykorzystać dane nam lata. Nie powinniśmy ich marnować na czekanie na coś, co wydarzy się w odległej przyszłości albo nie wydarzy się w ogóle."
Po pierwsze, bardzo ujęła mnie okładka tej książki. Wszystkie powieści Colleen Hoover mają przepiękne oprawy graficzne, ale ta tutaj... jest najlepsza z nich wszystkich.
Książkę pochłonęłam bardzo szybko. Jest ona dość odmienna od jej poprzedniczek. To jest najbardziej osobista książka autorki, ponieważ opisuje w niej sytuacje, przez które sama kiedyś przeszła. Wbrew pozorom potrzeba wiele odwagi i silnej woli, by napisać tak sentymentalną historię. Nie jest to jakieś puste romansidło, ale dająca do myślenia dorosła powieść.
Będąc w trakcie czytania, nie potrafiłam się ustatkować. Mam tutaj na myśli, że co chwilę zmieniały się wydarzenia i nastrój. Kiedy zaczynało się robić dobrze, nagle wydarzyła się taka sytuacja, która odwróciła wszystko do góry nogami i momentalnie człowiek markotniał. Fabuła została tak świetnie dopracowana, że nie miało się pojęcia, jak wszystko się skończy. W czasie dziesięciu minut czytania akcja mogła się obrócić trzykrotnie o 180 stopni.
"[...] jako ludzie nie możemy zakładać, że uda nam się udźwignąć cały nasz ból. Czasami musimy się nim dzielić z tymi, którzy nas kochają, żeby nie paść z wyczerpania pod jego ciężarem."
Bohaterzy byli dość zróżnicowani, to znaczy każdy wydawał się inny i nie było możliwości znalezienia tu dwóch postaci, które byłyby w jakimkolwiek stopniu do siebie podobne. Większość bohaterów pozostawała ze sobą w dosyć skomplikowanych relacjach i nie zanosiło się na to, żeby się kiedykolwiek polepszyły. Pewne osoby stanowiły również pewnego rodzaju zagadkę, ponieważ nie pojawiały się zbyt często w książce, ale jak już się o nich wspomniało, to potrafiły namieszać bardziej niż inni.
Bardzo przyjemnie spędziłam czas na czytaniu tej lektury. Nie byłam zbytnio zadowolona pod koniec z zakończenia, ale po głębszym namyśle uważam, że jednak dobrze się stało. To jest pewnego rodzaju apel do kobiet, które są ofiarami przemocy. Nie potrafię tego wytłumaczyć, to trzeba przeczytać. Z całego serca polecam tą książkę wszystkim kobietom i nastolatkom. Morał z tej powieści jest taki, że nieważne, jak źle jest, kiedyś będzie lepiej i każdy zasługuje na szczęście. Trzeba tylko trochę odwagi, by je odnaleźć.
"Możesz już przestać płynąć Lily. W końcu dotarliśmy do brzegu."
Moja ocena: 9,8/10